Posts in VARIA

„Jak chorować? Pytania, których się boimy” recenzja psychoonkologa

Książka ponownie ma formę wywiadu-rzeki. Poprzednio autorzy przyglądali się starości („O niektórych lękach osób starszych. Zanim pójdziesz na terapię”). Jest autentyczną i żywą rozmową. I znowu czuję się tak, jakbym była przeprowadzona przez teren tabu. Bardzo mi to odpowiada. W moim pokoleniu w rodzinach nie rozmawiało się otwarcie o chorobie, diagnozie, lękach i umieraniu. Często osoba chora nie wiedziała o rokowaniach. Była zmowa milczenia. Będąc nastolatką, odprowadzałam mamę do szpitala bielańskiego i wszyscy pytali: „Ale po co ona tam idzie ?”. „Cicho-sza!”.

Choroba, cierpienie, odchodzenie… Doświadczenia dotykające nas wszystkich. Choroba jest przejściem przez samotność. Choroba to uczenie się życia na nowo. A więc jak chorować ? Jako pracownik hospicjum patrzę na tę książkę jak na podręcznik dla mnie. Ogromną wartością jest to, że autorzy przyglądają się uczuciom osoby chorej oraz uczuciom opiekunów. Nie muszę być „dzielnym pacjentem”, mogę być prawdziwym w chorobie, mogę mieć pretensje do Pana Boga. Mam prawo nie chcieć być ciężarem. Mam prawo być ciężarem. A jako opiekun mam prawo do zadbania o swoje zasoby, do odpoczynku, wsparcia i także bycia prawdziwym.

Walorem tej książki jest także to, że powstała pod wpływem niedawnego doświadczenia autora. I najważniejszy wniosek z lektury: na bycie w chorobie i umieranie pracujemy całe życie. Dzięki! „Qualis vita et mors ita”. Jakie życie, taka śmierć. Takie też chorowanie. O tym jest ta książka.

Anna Putro
psycholog
psychoonkolog
Hospicjum Domowe Księży Marianów
Hospicjum Domowe „Białołęka”
Dom Pomocy Społecznej „Anielin

Książkę „Jak chorować? Pytania, których się boimy” zamówisz tutaj, kliknij. 

Wiele kobiet lęka się swojej kobiecości, jej okazywania i pielęgnowania

Kobiecość to wielki dar, który warto w sobie rozwijać. Ks. Stanisław Szlassa i Katarzyna Matusz uspokajają i radzą, jak pozbyć się lęku. Jest to droga do rozwinięcia pełni swoich możliwości, pełna radosnych uniesień i niesamowitych odkryć.

Na pytanie Katarzyny Matusz, co można poradzić kobiecie, aby czuła się dobrze sama ze sobą, ks. Stanisław Szlassa odpowiada z perspektywy gabinetu psychologicznego: „Nie pracujemy nad samym czuciem, ale szukamy źródła problemu. Czucie się dobrze ze sobą będzie konsekwencją tego, że kobieta będzie uważna na siebie, będzie miała świadomość siebie i swoich wyborów oraz tego dlaczego coś robi, a dlaczego czegoś nie robi i wtedy będzie czuła się dobrze, to będą wygodne emocje”.

Aby kobiecość mogła się w pełni wyzwolić w dziewczynce, potrzebuje wzoru, który najłatwiej zaczerpnąć od matki. Te powinny więc spędzać dużo czasu z córkami, poświęcając im uwagę. „Dać czas dziecku – tłumaczy ks. Stanisław Szlassa – to to samo, co powiedzieć mu: jesteś dla mnie ważne. Kiedyś miałem takie zdarzenie, że podczas wizyty duszpasterskiej pewna kobieta powiedziała mi, żebym porozmawiał z jej córką. Zapytałem o co chodzi, a ona odparła, że córka ma 18 lat, z nikim nie rozmawia, odcina się i nie ma z nią kontaktu. Prosiła, żebym coś z tym zrobił. Zapytałem jej więc, czy czasami nudzi się ze swoją córką. Zapytała, o co mi chodzi. Odpowiedziałem jej, że o takie spędzanie razem czasu, w którym siada się na łóżku, rozmawia o niczym, np. co u fryzjera, traci się czas”.

„Okazało się – opowiada dalej ks. Stanisław – że matka nigdy tego nie robiła. Co więcej, była zdziwiona i odparła, że gdyby tak zrobiła, to córka weszłaby na rowerek, włożyła słuchawki do uszu i zaczęła słuchać muzyki. Zaproponowałem jej więc, aby się zainteresowała, czego słucha, co mogłaby powiedzieć o tym zespole itd. Matka stwierdziła jednak, że szkoda jej na to czasu. Skoro jednak szkoda jej czasu na to, co jest ważne dla jej córki, to nie może zbudować z nią relacji”.

Na pytanie Katarzyny Matusz, czego kobieta może wymagać od mężczyzn i jak się zachowywać, by np. nie zostać odebrana jako drapieżna, ks. Stanisław Szlassa odpowiedział, że nie ma na to jasnej odpowiedzi. Wiele zależy bowiem nie tylko od nastawienia kobiety, ale też od podejścia mężczyzny. Ważne, aby zachować takie stare zwyczaje, jak szczerość, uczciwość, kultura osobista, higiena. Tego też należy wymagać od mężczyzny, jak również bezpieczeństwa i konsekwencji. To są wartości, które powinny wrócić do łask.

„Kobiety muszą wymagać od mężczyzn, ale te wymagania muszą też być realne do spełnienia” – wyjaśnia ks. Stanisław. Nie może być tak, że mężczyzna jest zaskakiwany wymaganiami, których nie jest w stanie spełnić. Dobrze jest o tym rozmawiać, niczego nie przemilczać, zwłaszcza jeśli jest to dla nas ważne. Nie powinniśmy kierować się myśleniem, że ktoś się może na nas obrazić. Trzeba mówić o swoich uczuciach. Inaczej to wyjdzie w relacji, a także w naszej somatyce – będziemy się źle czuć. Relacja może nie wytrzymać, jeśli nagromadzi się wiele niewyrażonych uczuć, które w końcu wybuchną.

Nie budujmy więc murów, bądźmy szczerzy i nie chrońmy drugiego człowieka przed negatywnymi emocjami, tym, co może poczuć, bo to nie ma perspektywy. Lepiej, aby pewne rzeczy od razu wyszły, zamiast udawać, że wszystko jest w porządku. W końcu bowiem nie damy rady przykrywać pewnych zjawisk i one uderzą z całą siłą w nas i naszą relację.

Więcej w książce „O niektórych lękach kobiet”

Czym jest związek?

„Związek to relacja, w której ja czuję się w jakiś sposób związany z drugą osobą, związany emocjonalnie i psychicznie” – wyjaśnia ks. Stanisław Szlassa. W związku to, co czuje druga osoba, jest dla mnie ważne. Dopytuję się więc o jej samopoczucie, pragnę ją poznać, wiedzieć, co myśli. Mam z nią związek, bo myślę o tej osobie więcej, niż o innych osobach. Kolejnym krokiem może być kontrakt w urzędzie stanu cywilnego albo zawarcie sakramentu małżeństwa w kościele, ale u podstaw znajduje się bycie przy drugim człowieku.

Co jednak, jeśli spotykamy się z kimś koleżeńsko, a chcielibyśmy, aby nasza relacja przeobraziła się w związek? ks. Stanisław Szlassa odpowiada na to następująco: „Każda relacja ma swoje prawa i obowiązki. Inaczej będzie, gdy spotykamy się bez zobowiązań, kiedy spotykamy się dla poznawania, a inaczej, gdy decydujemy się przekształcić nasz związek w inną formułę, narzeczony-narzeczona, mąż-żona. To ma inną wagę, inne znaczenie. Dlatego wydaje się być takie ważne, że kiedy czujesz zaangażowanie i kiedy ta relacja wchodzi we wszystkie sfery twojego życia, by usiąść i porozmawiać o tym”.

Istnieje lęk przed nazwaniem relacji, jasnym jej określeniem. To jest jednak ważne, bo inaczej żadna ze stron nie będzie nią usatysfakcjonowana. Potrzeba przejść od prostego szukania przyjemności do pewnego zobowiązania się wobec drugiej osoby. Tutaj jednak pojawia się kolejny lęk, bo ludzie obawiają się odpowiedzialności i konsekwencji.

Wolą więc niedookreślać pewnych relacji, co powoduje, że w tym momencie jest im lżej, ale na dłuższą metę biorą się z tego same kłopoty, wręcz rodzi to krzywdę. Wspólne spotkania powodują bowiem zaangażowanie emocjonalne, poświęcenie czasu, energii, a w pewnym momencie, nieraz nagle, po roku, po dwóch, jedna z osób decyduje się odejść i to nawet nieraz bez żadnego specjalnego powodu – „nie pasujemy do siebie, nie wyszło”. Pozostaje wówczas poczucie bycia wykorzystanym i zmarnowanego czasu.

Bywa często tak, że para postanawia zamieszkać przed sobą przed ślubem, aby się lepiej poznać. To wcale jednak nie cementuje ich związku, a wręcz przeciwnie. Prowadzi to bowiem albo do tego, że do małżeństwa nie dochodzi, albo po ślubie pojawia się poczucie, że nic się nie zmieniło – po co więc był nam ślub? W takim układzie w małżeństwie brakuje ciekawości i perspektywy rozwoju. Kiedy bowiem kobieta i mężczyzna przebywali ze sobą 24 godziny na dobę przed ślubem, to po jego zawarciu brakuje im otwarcia na nowe doświadczenie.

W ten sposób relacja traci swoją dynamikę, która uwzględnia etapy poznawania się, przybliżania do siebie, wzajemnego umacniania.
Takie próbowanie się przed ślubem prowadzi nieraz do powstania lęku, który wyraża się w pytaniu: „A czy mnie nie zostawi?”. Kiedy para wszystko już sobie oddała i ich relacja opiera się tylko na zmiennym słowie, nie ma do czego się odwołać. W przypadku małżeństwa odwołujemy się do przysięgi.

Terapeuci odróżniają od siebie określenia „chciany” i „przyjęty”. Czym innym jest być chcianym, a czym innym przyjętym. Przyjęty oznacza, że jestem zaakceptowany w pełni takim, jakim jestem, nikt mi niczego nie narzuca, nie patrzy na mnie po swojemu. Ktoś chce mnie po prostu w swoim życiu, chce troszczyć się o mnie, interesuje się mną. Jak mówi przysięga małżeńska, abyśmy byli ze sobą na dobre i na złe. Natomiast jestem chciany wtedy, kiedy od samego początku mam w czyimś przekonaniu jakieś zadanie do wykonania. Ktoś chce mnie, abym mu zapewniał rozrywkę, wybudował dom, pomógł w spłodzeniu dzieci. Jest to instrumentalne podejście. Wówczas, jeśli tylko nie będę spełniał swojego zadania, nasz związek nie ma racji bytu.

Więcej w książce „O niektórych lękach kobiet”

Jak postawić i zachować granice?

W każdym z nas jest taka przestrzeń, która mówi nam, że coś się z nami dzieje, coś nam zagraża, ktoś wchodzi na nasz intymny teren, kto jest nieproszonym gościem. Są to granice. Podobnie jest z tym, jak z granicami państw, za którymi znajdują się różne rzeczywistości: zwyczaje, kultura, waluty, języki itd. Ks. Stanisław Szlassa i Katarzyna Matusz rozmawiają o granicach ludzkich, koncentrując się w sposób szczególny na lękach kobiet, które ich dotyczą.

Kiedy kobieta powinna zapytać siebie, co łączy ją z danym mężczyzną, jaka to jest relacja, by następnie móc wyznaczyć jej właściwe granice?

Ks. Szlassa – „Zanim spotkasz się z kimś, musisz uświadomić sobie: co lubisz, czego chcesz i czego nie chcesz, jak funkcjonujesz, co jest twoją wartością, o czym chcesz, a o czym nie chcesz rozmawiać, co jest dla ciebie ważne, co jest wstydliwe, a czego się krępujesz? Kiedy idziesz na spotkanie trzeba, żebyś miała świadomość swojej granicy”. Dodał też, że granica to my, to to, co nas stanowi. Kiedy widzimy, że ktoś odnosi się do nas w sposób, który nam nie odpowiada, musimy reagować: „Nie mów tak do mnie”. To jest właśnie wyznaczanie granic. Kto zna siebie, zna swoje granice, kto o nich mówi, mówi o sobie. Chodzi o nasze dobro, o to, co nam służy i to, co nam zagraża.

Ks. Szlassa tłumaczy, że wchodząc na czyjś teren, trzeba respektować zasady tam panujące. Jeśli przekraczamy granice w miejscach niedozwolonych lub w sposób, który nie jest przyjęty, możemy spotkać się ze zdecydowaną reakcją. Musimy liczyć się z wrażliwością innych osób i respektować ich potrzeby.

To przekraczanie granic można poznać po odczuciu, że coś było nie tak. Czasami kobieta po spotkaniu z mężczyzną myśli, że było ciekawie, interesująco, zabawnie dobrze się jej rozmawiało, ale jednocześnie odczuwa jakiś niepokój, niesmak. Wskazuje on na to, że coś się stało, zostały przekroczone granice, np. ktoś wyciągnął od nas krępujące informacje. To sygnał, aby być przy sobie, mieć świadomość własnych uczuć.

Ks. Szlassa zauważa, że trzeba odróżnić na początku wrażenie, że było „fajnie” od wrażenia, że było „dobrze”. Pierwsze wskazuje na rozrywkę, na jakąś przyjemność, ale wiąże się też z czymś powierzchownym. To drugie wskazuje na to, że stało się coś ważnego, że może mówiliśmy o sobie, coś przeżyliśmy. Po dobrym spotkaniu nie ma poczucia niesmaku. Jest natomiast świadomość, że się było prawdziwym, było się w kontakcie ze sobą, było się szczerym wobec drugiego.

Zbytnie uzewnętrznianie się na pierwszym spotkaniu, nadmierna wylewność, zdradzanie tajemnic ze swojego życia obcemu człowiekowi jest rodzajem emocjonalnego ekshibicjonizmu. Taka postawa może mieć podstawę w lęku: jestem skrępowany, nie wiem, jak zostanę przyjęty, dlatego nie panuję nad tym, co mówię, nie zastanawiam się, nie biorę pod uwagę wpływu tego na drugiego człowieka.

Przy wyznaczaniu i pilnowaniu granic nie chodzi tylko o nas, ale i o innych, aby ich nie „zalewać” potokiem informacji, uczuć, na które może nawet nie chcą się otwierać. Jest to postawa groźna dla innych, w których dominujemy ich. Słowotok też jest formą obronną, biorącą się z lęku, aby nie dopuścić innych do siebie. Wyznaczajmy sobie granice w spotkaniach z innymi, pilnujmy ich i troszczmy się o nas, nie tylko ze względu na nas, ale też na drugich.

Więcej w książce „O niektórych lękach kobiet. Zanim pójdziesz na terapię”.

Kim jest psycholog i kim jest psychiatra? Co zrobić z terapią?

Terapia. Często się jej obawiamy i mowa tu nie tylko o kobietach. Katarzyna Matusz i ks. Stanisław Szlassa rozmawiają na ten temat, rozwiewając lęki i pokazując rozwiązania problemów, które tylko w naszych głowach urastają do rangi nierozwiązywalnych.

Ks. Stanisław Szlassa wyjaśnia, że psycholog od psychiatry różni się zakresem pomocy. Lekarz jest reprezentantem nauk medycznych, może zdiagnozować chorobę, zaproponować pomoc farmakologiczną. Niejednokrotnie psychiatrzy prowadzą też praktykę terapeutyczną, gdyż nie w każdym doświadczeniu pacjent potrzebuje leków.

Terapia jest procesem, poznaniem historii człowieka po to, by uświadomić sobie jego pęknięcia, rany, traumy, cierpienia, straty. Chodzi o to, by pomóc pacjentowi przejść przez te trudności, pewne rzeczy pozamykać, uzdrowić, ale też wyjaśnić, że pewne rzeczy zostaną z nimi już przez całe życie. W ich wypadku chodzi o to, by zrozumieć, że one będą na nas oddziaływały i pokazać, jak będą to robić, jak będą wpływać na nasze codzienne funkcjonowanie, życie, relacje z ludźmi. Wszystko po to, żebyśmy potrafili zarządzać naszym życiem, wiedzieć, skąd pochodzą nasze lęki, skąd bierze się nasza wrażliwość, skąd opór przed pewnymi zjawiskami.

Terapię określa się często mianem „relacji korygującej”, a więc takiej relacji z terapeutą, której może pacjent nigdy nie doświadczył – z wielką dozą szczerości, autentyczności, wolności, akceptacji, ufności, wiary w możliwości pacjenta. Służy to temu, żeby pacjent zdał sobie sprawę, że może pójść do przodu, że może osiągnąć cele, które do tej pory wydawały się poza jego zasięgiem.

Nie jest tak, że każdy lęk od razu kwalifikuje się do tego, by go leczyć terapeutycznie. Nie musimy mieć zdolności nazwania każdego naszego strachu. Kiedy jednak lęk wpływa negatywnie na nasze życie, paraliżuje nas, potrzebujemy pomocy by go nazwać i zrozumieć, trzeba zwrócić się do psychologia lub psychiatry. Terapeuta ma nie tylko nam wszystko wyjaśnić, ale być z nami, nie bać się tego, czego doświadczamy. Pacjent ma zobaczyć, że to, co czuje, nie jest aż takie straszne, że może przez to przejść. Każdą sytuację można zobaczyć od innej strony.

„Nie każde cierpienie jest chorobą psychiczną, ale każda choroba psychiczna jest cierpieniem” – mówi ks. Stanisław Szlassa. Bez dostrzeżenia w pacjencie cierpiącej osoby, wszystko co dla niej zrobimy, będzie wyłącznie techniczne. Katarzyna Matusz dodaje, że z cierpieniem fizycznym jest
prościej, kiedy złamiemy nogę lub rękę, od razu wszyscy to dostrzegają. Cierpienie psychiczne jest bardziej ukryte, dla wielu poza zasięgiem ich poznania.

Czasami psychiczne cierpienie drugiego człowieka można zobaczyć przez jego funkcjonowanie. Wskazują na to takie objawy, jak alienowanie się, nie nawiązywanie relacji, zamykanie się w domu, zapadanie się w sobie. Nawet w przypadku kataru czy złamanej nogi ważne jest, jakiego lekarza się spotka, czy widzi on tylko objaw, czy całego człowieka, któremu poświęca uwagę, czas, życzliwość. Zadaniem terapeuty jest zwrócenie uwagi na cierpienie pacjenta, ale też pocieszenie go, pokazanie mu, że choć jego doświadczenie jest ważne, to ono w końcu się skończy. Każde cierpienie ma swój kres.

Wśród ludzi, zwłaszcza wśród kobiet, jest tendencja do tego, aby z troski wysyłać, przede wszystkim mężczyzn, na terapię. Z reguły posługują się one wówczas słowami, które z reguły mają odwrotny skutek do zamierzonego, zabijają chęć rozwijania się: „Musisz iść na terapię”. Ks. Stanisław Szlassa wyjaśnia jednak, że każdy ma prawo do wolności, a terapia podjęta bez autentycznej potrzeby i chęci zmiany nigdy nie przyniesie właściwych rezultatów. Musimy więc pozwolić innym na to, by układali swoje życie po swojemu. Możemy im pewne rzeczy ukazywać, ale wypychanie do terapeuty nikomu nie przynosi korzyści.

Więcej w książce „O niektórych lękach kobiet. Zanim pójdziesz na terapię”

PREMIERA „Jak chorować? Pytania, których się boimy”

Drodzy, z radością pragnę poinformować, że 11 lutego będzie miała premierę nasza 9, wspólna ze Stanisławem Szlassą, książka „Jak chorować? Pytania, których się boimy”. Z tym pierwszym śniegiem, pojawiła się też pierwsza informacja o niej w księgarni: https://booktime.pl/jak-chorowac-pytania-ktorych-sie-boimy,id356242.html

Zaglądajcie w styczniu do swoich ulubionych księgarni internetowych, będą tam przedpremierowo dostępne 🙂

O czym piszemy tym razem?

Dzisiaj możemy uczyć się rozmawiać o chorobie, o bezradności, o cierpieniu, o myślach samobójczych, o pogrzebie, odchodzeniu – i być w tej rozmowie szczerym, prawdziwym, autentycznym, przejrzystym. Ta książka daje okazję do rozmów na tematy, które może są „TABU”, których boimy się poruszać, ugłaśniać, a które spinają, powodują niepokój, zamykają nas w sobie samych.

Książka ta będzie pomocą dla osób, które przeżywają własną chorobę, jak i towarzyszą w niej swoim bliskim. Niech przemyślenia przebijające z każdej strony posłużą Wam do pozyskania odpowiedzi na najważniejsze pytania. I będą dla Was ogromną pomocą.

Jesteś piękna – warsztaty z profesjonalną wizażystką

Warsztaty Makijażu „Jesteś Piękna” z profesjonalną wizażystką w MOK Kobyłka. Wystarczy zabrać swoje pędzle, a kosmetyki z firmy GlamShop będą na miejscu. Panie obejrzą najpierw pokaz makijażu na modelce, a potem przy wsparciu prowadzącej Katarzyny Kaliściak z #pracownia_puderek_mua (IG pracownia_puderek_mua) wykonają samodzielnie konturowanie twarzy. Warunkiem uczestnictwa w spotkaniu będzie podpisanie zgody na publikację wizerunku – druk dostępny w dniu wydarzenia. Bezpłatne wejściówki do odbioru w sekretariacie MOK Kobyłka! Liczba miejsc ograniczona.

Zaproszenie na warsztat „Zaopiekować zranione piękno”

Warsztat jest przeznaczony dla kobiet, które mają trudności z akceptacją samych siebie, swojego ciała, historii swojego życia i przeżywają trudności w podejmowaniu kroków w dbaniu o siebie, przeznaczaniu dla siebie czasu i inwestowaniu w siebie. Ten warsztat jest także dla tych pań, które mają wyrzuty sumienia, gdy wydają pieniądze na siebie, które biorą to, co zostaje, stawiają innych przed sobą i którym łatwiej jest dawać, niż brać.

Z warsztatu wyniesiesz wiedzę psychologiczną, terapeutyczną i teologiczną o tym, jak o sobie myślisz, jak o sobie mówisz i jak o siebie dbasz.

Warsztat „Zaopiekować zranione piękno” odbędzie się 26 października 2024 r. w Warszawie, w godzinach 9:00-16:00. Warsztat jest odpłatny. Obowiązuje rejestracja. Liczba miejsc ograniczona.

Szczegółowe informacje dostaniesz po wypełnieniu linka rejestracyjnego, tutaj: https://tiny.pl/5h7zg-dw

Zapraszamy, Katarzyna Matusz i Stanisław Szlassa

METAMORFOZA

„Świat wokół dąży do tego, byśmy, niezależnie od wieku, wyglądali coraz młodziej, co może wzbudzać w nas niepotrzebną frustrację. Moim celem jest pomóc innym odkrywać ich piękno poprzez uporządkowanie i właściwy dobór garderoby” – mówi Olga Hadzewicz-Kopka (@olgahad) • Zdjęcia i filmy na Instagramie

To normalne, że mamy być piękne, że mamy się stroić. To leży w naszej naturze i jest zadaniem danym od samego Boga. W naszym DNA jest bycie pięknymi, więc z jakiego powodu miałybyśmy to gasić? Warto mieć w zanadrzu gotowe rozwiązania, wiedzieć jak to zrobić. Chociażby jak połączyć rzeczy, żeby móc prawdziwie cieszyć się sobą. Możesz siedzieć i ryczeć, że nie jesteś – jak kiedyś – dziesięć kilogramów szczuplejsza. Ale możesz też stwierdzić, że chociaż posiadasz „pociążowy” brzuszek, masz też dar, jakim jest dziecko. I nadal masz obowiązek być piękną, iść i świadczyć o tym, że dostałaś od Boga dar, a teraz emanujesz nim na innych. Cały wywiad w Aletei, tutaj.

PEŁNI NADZIEI

Co jakiś czas słyszę od znajomych, że mają wiele marzeń, ale nie wiedzą, czy wszystko uda im się zrealizować. Od innych, że ciągle będąc w zadaniach na dziś, nie rozwiną spraw zawodowych, tak jakby chcieli. A w ostatniej grupie są ci, którzy marzą i przekuwają te pragnienia w czyny. O tym napisałam dla Aletei, przeczytasz tutaj. 

Zdjęcie pochodzi z miejsca, w którym spełniałam jedno ze swoich marzeń, czyli prowadzenie programu w tv (internetowej). Dawaj, nie czekaj, spełnij swoje marzenie. Zobaczysz, jak to Cię podniesie i doda skrzydeł. Powodzenia!